Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2009
Dystans całkowity: | 25.80 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 01:10 |
Średnia prędkość: | 22.11 km/h |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 25.80 km i 1h 10m |
Więcej statystyk |
Cudze chwalicie swego nie znacie, a wypadki chodzą po ludziach...
Środa, 8 kwietnia 2009 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 25.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 22.11 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Czyli inauguracja sezonu w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku. Na wstępie już zaznaczam, że niestety niezbyt udana. A dlaczego...? O tym później. Najpierw rzeczy pierwsze :P
Pogoda za oknem coraz lepsza toteż już od jakiegoś czasu moje myśli krążyły wokół jakiegoś rowerowego wypadu. Aż dziś nareszcie udało się znaleźć czas. Cel wycieczki został obrany taki, a nie inny z przyczyny prozaicznej: mieszkam tutaj już jakiś czas, a właściwie jeszcze nigdy nie miałem okazji dogłębniej się tam pokręcić. A jak się przekonałem miejsca do kręcenia jest tam całkiem sporo i to niezłej jakości. Cóż trzeba przyznać, że miejsce wyjątkowe. Nieco zaniedbane ale ma swój urok. Całe masy zieleni w centrum aglomeracji. Po krótkim czasie całkiem zapomina się, że tuż obok znajdują się zadymione miasta :) Ciche zakątki, przyroda, święty spokój, powietrze jakby jakieś takie czystsze i ludzie jakby milsi ;) Polecam!
Teraz słów kilka o wypadkach chodzących po ludziach :P I wyjaśnienie dlaczego inauguracja nie była udana. Cóż, już chyba nigdy nie powiem, że "Romet to całkiem fajny rower"... Dlaczego? Bo zaczął się rozlatywać skubaniec złośliwy! Pierwsza rzecz odpadła po kilku kilometrach, a mianowicie osłonka z korby. Spada łańcuch i nagle słyszę brzęk metalu o asfalt. Mówi się trudno i tak chciałem to dziadostwo zdjąć. Natomiast przy drugiej awarii przeżyłem załamanie nerwowe. Już w parku, przeszło 20 km od domu, łańcuchowi znów było niewygodnie i postanowił sobie zlecieć. Ale żeby było mu raźniej postanowił za sobą pociągnąć napinacz który to z kolei wkręcił się na imprezę z szprychami tylnego koła. Nie był to dobry pomysł bo mocno go tam poobijali. Powykręcał się skubany na wszystkie strony. Słowem: koniec drogi, zostałem bez napędu. A chyba największym upokorzeniem dla rowerzysty jest konieczność wracania do domu samochodem z rowerem w bagażniku :( Wnioski: trzeba zbierać na coś co można z spokojnym sumieniem nazwać rowerem. I to takim który nie dybie na moje życie ;) Amen.
Pogoda za oknem coraz lepsza toteż już od jakiegoś czasu moje myśli krążyły wokół jakiegoś rowerowego wypadu. Aż dziś nareszcie udało się znaleźć czas. Cel wycieczki został obrany taki, a nie inny z przyczyny prozaicznej: mieszkam tutaj już jakiś czas, a właściwie jeszcze nigdy nie miałem okazji dogłębniej się tam pokręcić. A jak się przekonałem miejsca do kręcenia jest tam całkiem sporo i to niezłej jakości. Cóż trzeba przyznać, że miejsce wyjątkowe. Nieco zaniedbane ale ma swój urok. Całe masy zieleni w centrum aglomeracji. Po krótkim czasie całkiem zapomina się, że tuż obok znajdują się zadymione miasta :) Ciche zakątki, przyroda, święty spokój, powietrze jakby jakieś takie czystsze i ludzie jakby milsi ;) Polecam!
Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku© marshall
Teraz słów kilka o wypadkach chodzących po ludziach :P I wyjaśnienie dlaczego inauguracja nie była udana. Cóż, już chyba nigdy nie powiem, że "Romet to całkiem fajny rower"... Dlaczego? Bo zaczął się rozlatywać skubaniec złośliwy! Pierwsza rzecz odpadła po kilku kilometrach, a mianowicie osłonka z korby. Spada łańcuch i nagle słyszę brzęk metalu o asfalt. Mówi się trudno i tak chciałem to dziadostwo zdjąć. Natomiast przy drugiej awarii przeżyłem załamanie nerwowe. Już w parku, przeszło 20 km od domu, łańcuchowi znów było niewygodnie i postanowił sobie zlecieć. Ale żeby było mu raźniej postanowił za sobą pociągnąć napinacz który to z kolei wkręcił się na imprezę z szprychami tylnego koła. Nie był to dobry pomysł bo mocno go tam poobijali. Powykręcał się skubany na wszystkie strony. Słowem: koniec drogi, zostałem bez napędu. A chyba największym upokorzeniem dla rowerzysty jest konieczność wracania do domu samochodem z rowerem w bagażniku :( Wnioski: trzeba zbierać na coś co można z spokojnym sumieniem nazwać rowerem. I to takim który nie dybie na moje życie ;) Amen.