Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2011
Dystans całkowity: | 50.90 km (w terenie 3.00 km; 5.89%) |
Czas w ruchu: | 02:12 |
Średnia prędkość: | 23.14 km/h |
Maksymalna prędkość: | 44.70 km/h |
Suma podjazdów: | 190 m |
Suma kalorii: | 782 kcal |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 50.90 km i 2h 12m |
Więcej statystyk |
No to wio!
Wtorek, 22 marca 2011 Kategoria Outdoor, Ucieczka, Venom
Km: | 50.90 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 02:12 | km/h: | 23.14 |
Pr. maks.: | 44.70 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 782kcal | Podjazdy: | 190m | Sprzęt: Kross Venom Berus | Aktywność: Jazda na rowerze |
No nie dało się tego dłużej przeciągać. Miałem dzisiaj wolne popołudnie więc rozpakowałem rower z zimowego wdzianka i byle dalej :D
Ehh... człowiek chciałby trochę depnąć, a tu w nogach pusto ;) No nic... nie ma co się przeciążać więc tempo żółwie choć i tak momentami rozważam zejście na zawał. Wiatr w sumie niezbyt silny choć czasami daje się we znaki. Szczególnie kiedy z zaskoczenia powieje z boku potrafi to być upierdliwe.
Trasa na początku standardowa w kierunku Rokitnicy. Tym razem jednak postanowiłem sprawdzić dokąd tak właściwie prowadzi trasa rowerowa oznaczona kolorem niebieskim więc zamiast jechać dalej na Pyskowice odbiłem w kierunku Mikulczyc.
Nie powiem, nawet warto było. Z początku jakimś osiedlem (fajny podjazd, następnym razem na pewno spróbuje wjechać a nie zjechać ;) ), później (uwaga, uwaga!) wydzielonym na jezdni pasem rowerowym :D Co prawda w stanie nie najlepszym ale fajnie jest mieć ten kawałek pobocza tylko dla siebie, wyraźnie oddzielony białą krechą. Mimo wszystko ten fragment szybko się skończył i ścieżka wyskoczyła poza asfalt. Początkowo widząc kostkę chciałem jechać dalej drogą ale postanowiłem dać tej ścieżce szansę zwłaszcza, że była niemal pusta(po drodze tylko kilka biegających pań ;) ). No i kolejne miłe zaskoczenie bo jechało się lepiej niż po asfalcie. Ktoś pomyślał i położył kostkę niefazowaną.
Wszystko byłoby cacy gdyby trasa nie wyprowadziła mnie w las, a w lesie, jak to w lesie błoto i woda. Mimo wszystko postanowiłem spróbować bo dalej wydawało się być trochę bardziej sucho i twardo. Cóż... to było złudzenie. Trochę powolnej, uważnej jazdy, żeby nie ześlizgnąć się do rowu i całkiem sporo przenoszenia roweru na ramieniu. I całe buty do mycia :( Zresztą rower wcale nie lepiej (choć i tak należy mu się porządny przegląd i czyszczenie).
Po dopełznięciu na tereny bardziej zdatne do jazdy rowerem szosowym zahaczyłem jeszcze o Gliwice, a później już do domu. Udało się przetestować nie otwarty jeszcze fragment DTŚki :> Gdyby nagle postanowili to przemianować na drogę dla rowerów to bym się nie obraził. Albo gdyby wszędzie był taki asfalt...
Dzisiaj bez zdjęć :P
Bez odbioru.
Ehh... człowiek chciałby trochę depnąć, a tu w nogach pusto ;) No nic... nie ma co się przeciążać więc tempo żółwie choć i tak momentami rozważam zejście na zawał. Wiatr w sumie niezbyt silny choć czasami daje się we znaki. Szczególnie kiedy z zaskoczenia powieje z boku potrafi to być upierdliwe.
Trasa na początku standardowa w kierunku Rokitnicy. Tym razem jednak postanowiłem sprawdzić dokąd tak właściwie prowadzi trasa rowerowa oznaczona kolorem niebieskim więc zamiast jechać dalej na Pyskowice odbiłem w kierunku Mikulczyc.
Nie powiem, nawet warto było. Z początku jakimś osiedlem (fajny podjazd, następnym razem na pewno spróbuje wjechać a nie zjechać ;) ), później (uwaga, uwaga!) wydzielonym na jezdni pasem rowerowym :D Co prawda w stanie nie najlepszym ale fajnie jest mieć ten kawałek pobocza tylko dla siebie, wyraźnie oddzielony białą krechą. Mimo wszystko ten fragment szybko się skończył i ścieżka wyskoczyła poza asfalt. Początkowo widząc kostkę chciałem jechać dalej drogą ale postanowiłem dać tej ścieżce szansę zwłaszcza, że była niemal pusta(po drodze tylko kilka biegających pań ;) ). No i kolejne miłe zaskoczenie bo jechało się lepiej niż po asfalcie. Ktoś pomyślał i położył kostkę niefazowaną.
Wszystko byłoby cacy gdyby trasa nie wyprowadziła mnie w las, a w lesie, jak to w lesie błoto i woda. Mimo wszystko postanowiłem spróbować bo dalej wydawało się być trochę bardziej sucho i twardo. Cóż... to było złudzenie. Trochę powolnej, uważnej jazdy, żeby nie ześlizgnąć się do rowu i całkiem sporo przenoszenia roweru na ramieniu. I całe buty do mycia :( Zresztą rower wcale nie lepiej (choć i tak należy mu się porządny przegląd i czyszczenie).
Po dopełznięciu na tereny bardziej zdatne do jazdy rowerem szosowym zahaczyłem jeszcze o Gliwice, a później już do domu. Udało się przetestować nie otwarty jeszcze fragment DTŚki :> Gdyby nagle postanowili to przemianować na drogę dla rowerów to bym się nie obraził. Albo gdyby wszędzie był taki asfalt...
Dzisiaj bez zdjęć :P
Bez odbioru.