Wpisy archiwalne w kategorii
Peleton
Dystans całkowity: | 229.51 km (w terenie 54.00 km; 23.53%) |
Czas w ruchu: | 12:13 |
Średnia prędkość: | 18.79 km/h |
Maksymalna prędkość: | 51.50 km/h |
Suma podjazdów: | 435 m |
Suma kalorii: | 2712 kcal |
Liczba aktywności: | 9 |
Średnio na aktywność: | 25.50 km i 1h 21m |
Więcej statystyk |
No name
Piątek, 20 sierpnia 2010 Kategoria Outdoor, Peleton, Venom
Km: | 26.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:09 | km/h: | 22.78 |
Pr. maks.: | 51.50 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 406kcal | Podjazdy: | 90m | Sprzęt: Kross Venom Berus | Aktywność: Jazda na rowerze |
Na start
Sobota, 3 kwietnia 2010 Kategoria Outdoor, Peleton
Km: | 17.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:50 | km/h: | 20.76 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 428kcal | Podjazdy: | 60m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Krótki wypad z bratem na inaugurację sezonu. Nieśpiesznie :) I zdjęcie co by smutno nie było:
Wieża wodna w Zabrzu© marshall
Rodzinnie
Niedziela, 17 maja 2009 Kategoria Outdoor, Peleton
Km: | 18.15 | Km teren: | 6.00 | Czas: | 01:14 | km/h: | 14.72 |
Pr. maks.: | 46.80 | Temperatura: | 20.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 316kcal | Podjazdy: | 56m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Udało mi się wyciągnąć rodziców na rower :D Dlatego też dystans i średnia nie należą do wybitnych. Raczej terenowo, choć i kilka ładnych asfaltów się pojawiło (drogi dojazdowe do firm wszelakich często mogą się pochwalić świetną nawierzchnią). To tam nabijałem prędkość maksymalną w ramach urozmaicenia ;)
Na wykład
Środa, 13 maja 2009 Kategoria Peleton, Outdoor
Km: | 31.47 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:39 | km/h: | 19.07 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 634kcal | Podjazdy: | 80m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
W środy mamy zazwyczaj tylko jeden wykład na który, o ile mi wiadomo, niewielu śmiałków ma ochotę wstawać (ja nie mam :P). Jednakże koleżanka poprosiła mnie, żebym pokazał jej jaką trasą najlepiej dostać się na polibude rowerem. Poczułem się w obowiązku odpowiedzieć na apel i pofatygować się na te półtorej godziny ;) Jak to mam w zwyczaju wyruszyłem z opóźnieniem więc trzeba było cisnąć, żeby zdążyć na miejsce spotkania na czas.
O mało co, a by to ciśnięcie mi bokiem wyszło. Jechałem z dosyć fajną prędkością bo odcinek prosty i lekko z górki. Jakiś koleś z przeciwnego pasa chciał zjechać w podporządkowaną przecinając w tym celu mój pas ruchu. Gdyby wykonał ten manewr sprawnie nie byłoby żadnego zagrożenia - przejechałbym już za nim. Ale, nie wiedzieć czemu, w pewnym momencie stanął w poprzek drogi zasłaniając cały mój pas i trochę przeciwnego tak, że nie dało się przejechać (za nim stały samochody). Ostre hamowanie - zablokowane tylne koło ale dalej za szybko, w ostatnim momencie wcisnąłem przedni hamulec, tył roweru wystrzelony w górę. Zatrzymałem się na centymetry przed jego drzwiami. Po chwili samochód sobie jakby nigdy nic się nie stało odjechał. Nawet jednej tradycyjnej siarczystej "ku**y" nie usłyszałem. Całe to zdarzenie wydaje się potwierdzać teorię o tym, że kierowcy mniej uważają na rowerzystów w kaskach. Kiedy jeździłem bez kasku takie przygody się mnie nie imały :P
Część trasy pokonana z koleżanką już wolniejszym tempem i bez niespodzianek. No, może poza ilością studentów na wykładzie. Tłumów się nie spodziewałem ale jednak 10 osób na 150 na roku to przesada :P
O mało co, a by to ciśnięcie mi bokiem wyszło. Jechałem z dosyć fajną prędkością bo odcinek prosty i lekko z górki. Jakiś koleś z przeciwnego pasa chciał zjechać w podporządkowaną przecinając w tym celu mój pas ruchu. Gdyby wykonał ten manewr sprawnie nie byłoby żadnego zagrożenia - przejechałbym już za nim. Ale, nie wiedzieć czemu, w pewnym momencie stanął w poprzek drogi zasłaniając cały mój pas i trochę przeciwnego tak, że nie dało się przejechać (za nim stały samochody). Ostre hamowanie - zablokowane tylne koło ale dalej za szybko, w ostatnim momencie wcisnąłem przedni hamulec, tył roweru wystrzelony w górę. Zatrzymałem się na centymetry przed jego drzwiami. Po chwili samochód sobie jakby nigdy nic się nie stało odjechał. Nawet jednej tradycyjnej siarczystej "ku**y" nie usłyszałem. Całe to zdarzenie wydaje się potwierdzać teorię o tym, że kierowcy mniej uważają na rowerzystów w kaskach. Kiedy jeździłem bez kasku takie przygody się mnie nie imały :P
Część trasy pokonana z koleżanką już wolniejszym tempem i bez niespodzianek. No, może poza ilością studentów na wykładzie. Tłumów się nie spodziewałem ale jednak 10 osób na 150 na roku to przesada :P
Szybciej bo się ściemnia
Niedziela, 10 maja 2009 Kategoria Outdoor, Peleton
Km: | 46.40 | Km teren: | 6.00 | Czas: | 02:25 | km/h: | 19.20 |
Pr. maks.: | 44.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 928kcal | Podjazdy: | 149m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wycieczka w ramach testowania nowego nabytku: Kross Trans Alp. Tym razem z towarzystwem w postaci brata. Brat na Krossie, a ja tradycyjnie :) Jako cel podróży wyznaczyliśmy sobie Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku. Po drodze nie natrafiliśmy na żadne trudności, wszystko ładnie i przyjemnie.
Na miejscu okazało się, że w parku odbywają się jakieś targi ogrodnictwa czy coś w tym guście. W każdym bądź razie masa ludzi i konieczność jazdy po ścieżce slalomem. Teoretycznie w parku są osobne pasy dla rowerów i osobne dla ruchu pieszego, wszystko ładnie oznaczone i oddzielone białą linią (czasem nawet osobno jest poprowadzony chodniczek i osobno droga dla rowerów). Niestety część ludzi zadaje się tego nie zauważać. Oczywiście jeśli jest sporo ludzi to można zrozumieć, że zajmują więcej przestrzeni, żaden problem, po prostu trzeba wtedy bardziej uważać. Ale rozśmieszył mnie jeden pan którego mijaliśmy (ma się rozumieć w bezpiecznej odległości i z niedużą prędkością) w jednym z tłoczniejszych miejsc. Mianowicie zasuwając centralnie po pasie oznaczonym ładnym symbolem bicykla sporej wielkości rzucił hasłem: "*******one rowery! Jeżdżą jakby tu ścieżka rowerowa była..." ^^
Objechaliśmy jeszcze park dookoła i stwierdziliśmy, że czas najwyższy już wracać jeśli chcemy zdążyć przed zapadnięciem zmroku. Postanowiliśmy jednak obrać trochę inną trasę niż poprzednio, żeby nie popaść w rutynę. No i tu powoli zaczynają się schody... :P Pierwszy problem: w moim rowerze przerzutki odmawiają współpracy. Powodem okazała się rozszczepiona linka. Cóż mówi się trudno, jakoś dojadę. Większym problemem okazało się odnalezienie właściwej drogi. Prawdę mówiąc w pewnym momencie pogubiliśmy się solidnie. Na domiar złego ściemniło się już całkowicie. W moim rowerze oczywiście oświetlenia brak, a jedyne odblaski jakie mam to takie pomarańczowe paseczki na pedałach. Bezpiecznie nie było... Na szczęście światła w Krossie spisują się znakomicie. W każdym bądź razie, udało nam się w końcu znaleźć drogę która doprowadziła nas do domu, choć musieliśmy zawrócić spory kawał. Ale dojechaliśmy w jednym kawałku :)
Na miejscu okazało się, że w parku odbywają się jakieś targi ogrodnictwa czy coś w tym guście. W każdym bądź razie masa ludzi i konieczność jazdy po ścieżce slalomem. Teoretycznie w parku są osobne pasy dla rowerów i osobne dla ruchu pieszego, wszystko ładnie oznaczone i oddzielone białą linią (czasem nawet osobno jest poprowadzony chodniczek i osobno droga dla rowerów). Niestety część ludzi zadaje się tego nie zauważać. Oczywiście jeśli jest sporo ludzi to można zrozumieć, że zajmują więcej przestrzeni, żaden problem, po prostu trzeba wtedy bardziej uważać. Ale rozśmieszył mnie jeden pan którego mijaliśmy (ma się rozumieć w bezpiecznej odległości i z niedużą prędkością) w jednym z tłoczniejszych miejsc. Mianowicie zasuwając centralnie po pasie oznaczonym ładnym symbolem bicykla sporej wielkości rzucił hasłem: "*******one rowery! Jeżdżą jakby tu ścieżka rowerowa była..." ^^
Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku© marshall
Objechaliśmy jeszcze park dookoła i stwierdziliśmy, że czas najwyższy już wracać jeśli chcemy zdążyć przed zapadnięciem zmroku. Postanowiliśmy jednak obrać trochę inną trasę niż poprzednio, żeby nie popaść w rutynę. No i tu powoli zaczynają się schody... :P Pierwszy problem: w moim rowerze przerzutki odmawiają współpracy. Powodem okazała się rozszczepiona linka. Cóż mówi się trudno, jakoś dojadę. Większym problemem okazało się odnalezienie właściwej drogi. Prawdę mówiąc w pewnym momencie pogubiliśmy się solidnie. Na domiar złego ściemniło się już całkowicie. W moim rowerze oczywiście oświetlenia brak, a jedyne odblaski jakie mam to takie pomarańczowe paseczki na pedałach. Bezpiecznie nie było... Na szczęście światła w Krossie spisują się znakomicie. W każdym bądź razie, udało nam się w końcu znaleźć drogę która doprowadziła nas do domu, choć musieliśmy zawrócić spory kawał. Ale dojechaliśmy w jednym kawałku :)
Od paru dni szukałem
Piątek, 13 czerwca 2008 Kategoria Outdoor, Peleton
Km: | 22.25 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 15.52 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Od paru dni szukałem jakiegoś pretekstu żeby się przejechać. Ale coś mi nie po drodze było bo a to coś zimno tak na dworze - pewnie padać będzie, a to właściwie gdzie miałbym pojechać. Na szczęście dzisiaj pretekst się znalazł: brat potrzebował oddać nuty do biblioteki więc tyłki na siodełka i pojechaliśmy. Przy okazji mój rower wzbogacił się o bikstatowe wlepki:
Oczywiście niczego nie załatwiliśmy bo biblioteka była zamknięta :) ale skoro już taki "szmat drogi przejechaliśmy" to czemu nie pojeździć więcej ;)
Podczas tej wycieczki uwidoczniła się różnica między szosówką i góralem. Podczas gdy ja spokojnie i bez wysiłku brałem podjazdy na szosie, mój brat musiał się z nimi biedzić na mniej komfortowym góralu. Zresztą różnica w zrywie uwidaczniała się nie tylko na podjazdach, toteż często musiałem na brata czekać (oczywiście jako odpowiedzialny i opiekuńczy przedstawiciel starszego rodzeństwa starałem się nie odjeżdżać za daleko celowo; wolniej już się nie dało ;) co zresztą widać po średniej prędkości). Na jednym z takich postojów moim oczom ukazało się coś osobliwego:
...podejdźmy bliżej:
Tak. To hydrant sobie z ziemi wystaje ;) I to tak na poziomie gruntu. Co prawda nie znam się na pożarnictwie ale panowie strażacy w razie potrzeby mieli by pewnie niemały problem aby z tego ustrojstwa skorzystać. Cóż, w pobliżu znajdował się właściwie tylko cmentarz, nieboszczykom pewnie mały nieugaszony pożar by nie przeszkadzał :D
Problemy zaczęły się kiedy trzeba było wrócić do domu. Postanowiliśmy sobie skrócić drogę i pojechać na przełaj. Nie muszę chyba mówić, że szosa w terenie nie sprawuje się najlepiej? W paru miejscach było trzeba rower poprowadzić spory kawał żeby nie uszkodzić widelca, zresztą parę wejść na hałdy "czegoś" też było konieczne. Błądzenie po terenach poprzemysłowych to nie jest najprzyjemniejsza rzecz na świecie. Śmieci, smród itd. Ale nie jest aż tak źle. Jakaś roślinność się tu uchowała :) Przykładem te chabry (to chyba chabry, nie?) których kilka zabraliśmy do domu żeby nie wracać z pustymi rękoma:
I tym optymistycznym akcentem... do następnego :)
Oczywiście niczego nie załatwiliśmy bo biblioteka była zamknięta :) ale skoro już taki "szmat drogi przejechaliśmy" to czemu nie pojeździć więcej ;)
Podczas tej wycieczki uwidoczniła się różnica między szosówką i góralem. Podczas gdy ja spokojnie i bez wysiłku brałem podjazdy na szosie, mój brat musiał się z nimi biedzić na mniej komfortowym góralu. Zresztą różnica w zrywie uwidaczniała się nie tylko na podjazdach, toteż często musiałem na brata czekać (oczywiście jako odpowiedzialny i opiekuńczy przedstawiciel starszego rodzeństwa starałem się nie odjeżdżać za daleko celowo; wolniej już się nie dało ;) co zresztą widać po średniej prędkości). Na jednym z takich postojów moim oczom ukazało się coś osobliwego:
...podejdźmy bliżej:
Tak. To hydrant sobie z ziemi wystaje ;) I to tak na poziomie gruntu. Co prawda nie znam się na pożarnictwie ale panowie strażacy w razie potrzeby mieli by pewnie niemały problem aby z tego ustrojstwa skorzystać. Cóż, w pobliżu znajdował się właściwie tylko cmentarz, nieboszczykom pewnie mały nieugaszony pożar by nie przeszkadzał :D
Problemy zaczęły się kiedy trzeba było wrócić do domu. Postanowiliśmy sobie skrócić drogę i pojechać na przełaj. Nie muszę chyba mówić, że szosa w terenie nie sprawuje się najlepiej? W paru miejscach było trzeba rower poprowadzić spory kawał żeby nie uszkodzić widelca, zresztą parę wejść na hałdy "czegoś" też było konieczne. Błądzenie po terenach poprzemysłowych to nie jest najprzyjemniejsza rzecz na świecie. Śmieci, smród itd. Ale nie jest aż tak źle. Jakaś roślinność się tu uchowała :) Przykładem te chabry (to chyba chabry, nie?) których kilka zabraliśmy do domu żeby nie wracać z pustymi rękoma:
I tym optymistycznym akcentem... do następnego :)
Inauguracja sezonu w terenie
Czwartek, 1 maja 2008 Kategoria Outdoor, Peleton
Km: | 21.00 | Km teren: | 17.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 21.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Inauguracja sezonu w terenie dosyć niespodziewana. Ale skoro już kumple dzwonią to ani nie najlepsza pogoda ani brak sprawnego roweru nie jest dla mnie przeszkodą ;) Po wymianie dętki i zastosowaniu prowizorycznej blokady manetki przedniej przerzutki (edycja limitowana, z zastosowaniem akurat będącego pod ręką bandaża elastycznego) można było pedałować.
Trasa wybrana spontanicznie. Przez "inkubator", trochę po drogach, później zwiedziliśmy sobie jakiś tam bunkier i przetestowaliśmy nieczynny jeszcze odcinek DTŚ ;) Na koniec postanowiliśmy coś wszamać, a jako że w McDonald's kolejka długa więc podjechaliśmy do okienka dla samochodów ^^
Wycieczka udana. Oczywiście jak zwykle mam ręce poobdzierane od gripa ale fajnie jest znów poczuć to przyjemne wyeksploatowanie w nogach :) Niżej z grubsza nakreślona pętelka jaką zrobiliśmy.
Trasa wybrana spontanicznie. Przez "inkubator", trochę po drogach, później zwiedziliśmy sobie jakiś tam bunkier i przetestowaliśmy nieczynny jeszcze odcinek DTŚ ;) Na koniec postanowiliśmy coś wszamać, a jako że w McDonald's kolejka długa więc podjechaliśmy do okienka dla samochodów ^^
Wycieczka udana. Oczywiście jak zwykle mam ręce poobdzierane od gripa ale fajnie jest znów poczuć to przyjemne wyeksploatowanie w nogach :) Niżej z grubsza nakreślona pętelka jaką zrobiliśmy.
Pierwsza wycieczka w maju,
Poniedziałek, 7 maja 2007 Kategoria Outdoor, Peleton
Km: | 30.66 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 19.36 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwsza wycieczka w maju, trochę dłuższa, na zakończenie długiego weekendu. Właściwie ta trasa miała być pokonana kilka dni temu ale po stawieniu się na miejsce spotkania niefortunnie postanowiłem dopompować trochę powietrza do tylnej opony. Nie do końca sprawną pompką... No i wentyl się rozleciał co zmusiło mnie do powrotu do domu. Ale co się odwlecze. Całkiem ciepło chociaż słońce za chmurami. Wiatr nieznaczny, raczej nie przeszkadzał w jeździe. Trasa niezbyt skomplikowana Zabrze-Chudów. Właściwie nie ma o czym opowiadać. W drodze powrotnej dały mi się we znaki mięśnie nóg i nie do końca sprawny sprzęt ;) No cóż trzeba będzie jeszcze popracować nad kondycją. Ale ogólnie można zaliczyć wyjazd do udanych.
Wytężając wzrok dzielny wojownik
Sobota, 21 kwietnia 2007 Kategoria Outdoor, Peleton
Km: | 16.08 | Km teren: | 13.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 17.54 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wytężając wzrok dzielny wojownik schodzi po nadgryzionych przez ząb czasu kamiennych schodach... Zakrywa rękawem nos uderzony stęchłym powietrzem lochu. Odnajduje wrota, niestety dostępu do tego co znajduje się za nimi chroni magiczna kłódka z wyrytymi runami. Bohater wie iż napis głosi "GERDA" co wskazuje na to iż była kuta przez krasnoludy z dalekiej słowianni. Na szczęście w jego kieszeni leży klucz. W niedługim czasie słychać szczęknięcie zamka wskazujące iż klucz był właściwy (w przeciwnym wypadku zostały by z niego tylko dymiące sandały ;) ). Jego oczom ukazuje się...
Tak to sobotnie popołudnie pora pojeździć :) Ruszam spod domu i jadę po kolegę. Silny wiatr trochę przeszkadza. Jedziemy do kolektury (wiwat totolotek :D) i na kompresor. A potem już na pola. Przenosimy rowery przez jakieś bajorko pod mostem kolejowym, dojeżdżamy na hałdę ale z powodu panującej tam atmosfery (szczerze mówiąc to po prostu tam śmierdziało :P) szybko się zmywamy. Ale przedtem zrobiłem kilka zdjęć :) Niestety rozmiary raczej ikonkowe bo robione komórką...
Potem właściwie nic ciekawego, na zachód po asfalcie i z powrotem. W międzyczasie wyskok do Lidla po coś do picia, a potem do domu. Poniżej mapka z zaznaczoną mniej-więcej trasą. Oczywiście w M$ Paint :)
Tak to sobotnie popołudnie pora pojeździć :) Ruszam spod domu i jadę po kolegę. Silny wiatr trochę przeszkadza. Jedziemy do kolektury (wiwat totolotek :D) i na kompresor. A potem już na pola. Przenosimy rowery przez jakieś bajorko pod mostem kolejowym, dojeżdżamy na hałdę ale z powodu panującej tam atmosfery (szczerze mówiąc to po prostu tam śmierdziało :P) szybko się zmywamy. Ale przedtem zrobiłem kilka zdjęć :) Niestety rozmiary raczej ikonkowe bo robione komórką...
Potem właściwie nic ciekawego, na zachód po asfalcie i z powrotem. W międzyczasie wyskok do Lidla po coś do picia, a potem do domu. Poniżej mapka z zaznaczoną mniej-więcej trasą. Oczywiście w M$ Paint :)