Wpisy archiwalne w kategorii
Ucieczka
Dystans całkowity: | 740.80 km (w terenie 43.00 km; 5.80%) |
Czas w ruchu: | 32:21 |
Średnia prędkość: | 22.90 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.60 km/h |
Suma podjazdów: | 1880 m |
Suma kalorii: | 8704 kcal |
Liczba aktywności: | 21 |
Średnio na aktywność: | 35.28 km i 1h 32m |
Więcej statystyk |
Ruda - Chudów - Ruda
Sobota, 17 kwietnia 2010 Kategoria Outdoor, Ucieczka, Venom
Km: | 30.45 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:11 | km/h: | 25.73 |
Pr. maks.: | 52.20 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 482kcal | Podjazdy: | 140m | Sprzęt: Kross Venom Berus | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wczoraj poprawiałem ustawienie siodełka, kierownicy i bloków. Dzisiaj dodatkowo wyregulowałem przednią przerzutkę. Dziwna sprawa: blaty mam dwa, a manetka jest indeksowana na trzy. Ale jakoś sobie z tym dałem radę (choć oczywiście jest jeszcze miejsce na kilka poprawek). W każdym bądź razie trzeba to było wypróbować.
Nieskromnie powiem, że poprawa w komforcie pedałowania była znaczna ;D Maszyna jedzie praktycznie sama. A maszyna wygląda tak :) :
Nieskromnie powiem, że poprawa w komforcie pedałowania była znaczna ;D Maszyna jedzie praktycznie sama. A maszyna wygląda tak :) :
Kross Venom Berus; bunkier Bielszowice© marshall
Nowa jakość :D
Poniedziałek, 12 kwietnia 2010 Kategoria Outdoor, Ucieczka, Venom
Km: | 21.97 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 21.97 |
Pr. maks.: | 46.80 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 333kcal | Podjazdy: | 60m | Sprzęt: Kross Venom Berus | Aktywność: Jazda na rowerze |
Sprawiłem sobie nową szosę :D I pierwsze pedały spd :) Nie mogłem się powstrzymać i po obiedzie poszedłem się przejechać, żeby zobaczyć co jeszcze trzeba wyregulować. A trzeba ;) Mimo to jeździło się świetnie. Rower ładnie przyspiesza, a i spotkanie z systemem spd sprawiało sporo frajdy. Przyznaję się, zaliczyłem tradycyjną glebę przy zerowej prędkości ale chyba zaczynam łapać o co chodzi.
Tempo wybitnie nieszosowe - nie skupiałem się na trzymaniu średniej, a bardziej na zapoznaniu się z nowym sprzętem. No i podczas powrotu napadał mnie solidny wmordewind :)
No to teraz chyba pozostaje mi tylko popedałować na koniec świata albo i dalej ^^
Pozdrower!
Tempo wybitnie nieszosowe - nie skupiałem się na trzymaniu średniej, a bardziej na zapoznaniu się z nowym sprzętem. No i podczas powrotu napadał mnie solidny wmordewind :)
No to teraz chyba pozostaje mi tylko popedałować na koniec świata albo i dalej ^^
Pozdrower!
Ruda-Zabrze i w drugą stronę
Wtorek, 16 czerwca 2009 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 24.46 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:07 | km/h: | 21.90 |
Pr. maks.: | 38.50 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 572kcal | Podjazdy: | 68m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wycieczka miała być wczoraj ale gdy już miałem wychodzić zatrzymała mnie ściana wody lejącej się z nieba za oknem. Ale dzisiaj już nie odpuściłem ;) Zwłaszcza, że po południu niebo zaczęło się przejaśniać. Choć nadal było dosyć chłodno i wiał wiatr.
Z założenia miało to być leniwe, popołudniowe, pokręcenie się po okolicy i takie też było. Trochę pojeździłem w Rudzie, później przez Biskupice do centrum Zabrza, stamtąd do Parku Powstańców skąd przegoniły mnie komary. Później na Pstrowski cyknąć fotkę, żeby wpis nie był łysy. :)
A potem to już standardowo ul. Wolności do domu. Ach... no i oczywiście nie mogłem przegapić okazji żeby polansować się nowym kolarskim wdziankiem ;) Które zresztą w najbliższym czasie mam nadzieję zamienić na markowe-bikstatowe. Na pierwszą turę zamówień niestety nie zdążyłem :(
Z założenia miało to być leniwe, popołudniowe, pokręcenie się po okolicy i takie też było. Trochę pojeździłem w Rudzie, później przez Biskupice do centrum Zabrza, stamtąd do Parku Powstańców skąd przegoniły mnie komary. Później na Pstrowski cyknąć fotkę, żeby wpis nie był łysy. :)
Kościół św. Anny w Zabrzu© marshall
A potem to już standardowo ul. Wolności do domu. Ach... no i oczywiście nie mogłem przegapić okazji żeby polansować się nowym kolarskim wdziankiem ;) Które zresztą w najbliższym czasie mam nadzieję zamienić na markowe-bikstatowe. Na pierwszą turę zamówień niestety nie zdążyłem :(
marshall i jego dwa kółka© marshall
Cukier krzepi!
Piątek, 8 maja 2009 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 31.50 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 01:34 | km/h: | 20.11 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 26.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | 802kcal | Podjazdy: | 81m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
To była prawdziwa eksplozja motywacji. Pogoda za oknem bardzo ładna, a ja dzisiaj musiałem dostać się do Gliwic na 45 minut laborek z fizyki. Stwierdziłem, że nie ma bata i dzisiaj pojadę rowerem. Problem był taki, że rower niezbyt nadawał się do jazdy (z przyczyn opisanych w poprzednim wpisie). Ale uparty jestem i wymieniłem co trzeba, co prawda w dość sporym pośpiechu bo za późno się za to zabrałem ale... nic się po drodze nie stało nieprzyjemnego ^^ Romet znów jeździ (ciekawe na jak długo ;) ).
Miałem pewne dylematy co do doboru trasy. Chciałem gdzie się da uniknąć zatłoczonych ulic. Z tego też powodu w pewnym momencie nie bardzo wiedziałem gdzie jestem :P (konkretnie to po wydostaniu się z Parku Powstańców Śląskich). Z drugiej strony czas mnie gonił i musiałem ostro cisnąć, żeby się nie spóźnić. Natomiast droga powrotna to już tempo rekreacyjno-turystyczno-powolne z postojem przeznaczonym na zakup czekolady, powerade'a i pączków. Nie wiem dlaczego ale czasem jak jeżdżę dostaję nagłego impulsu o treści "CUKIER!!!!" i mój mózg wysyła mi stanowczy imperatyw zakupu pączków ;) Dalej to już nuda, po prostu dowlokłem się do domu. A żeby nikt mi nie zarzucił, że zdjęć brak: Przed państwem Obywatel Pstrowski :)
Miałem pewne dylematy co do doboru trasy. Chciałem gdzie się da uniknąć zatłoczonych ulic. Z tego też powodu w pewnym momencie nie bardzo wiedziałem gdzie jestem :P (konkretnie to po wydostaniu się z Parku Powstańców Śląskich). Z drugiej strony czas mnie gonił i musiałem ostro cisnąć, żeby się nie spóźnić. Natomiast droga powrotna to już tempo rekreacyjno-turystyczno-powolne z postojem przeznaczonym na zakup czekolady, powerade'a i pączków. Nie wiem dlaczego ale czasem jak jeżdżę dostaję nagłego impulsu o treści "CUKIER!!!!" i mój mózg wysyła mi stanowczy imperatyw zakupu pączków ;) Dalej to już nuda, po prostu dowlokłem się do domu. A żeby nikt mi nie zarzucił, że zdjęć brak: Przed państwem Obywatel Pstrowski :)
Plac Pstrowskiego, Zabrze© marshall
Cudze chwalicie swego nie znacie, a wypadki chodzą po ludziach...
Środa, 8 kwietnia 2009 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 25.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 22.11 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Czyli inauguracja sezonu w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku. Na wstępie już zaznaczam, że niestety niezbyt udana. A dlaczego...? O tym później. Najpierw rzeczy pierwsze :P
Pogoda za oknem coraz lepsza toteż już od jakiegoś czasu moje myśli krążyły wokół jakiegoś rowerowego wypadu. Aż dziś nareszcie udało się znaleźć czas. Cel wycieczki został obrany taki, a nie inny z przyczyny prozaicznej: mieszkam tutaj już jakiś czas, a właściwie jeszcze nigdy nie miałem okazji dogłębniej się tam pokręcić. A jak się przekonałem miejsca do kręcenia jest tam całkiem sporo i to niezłej jakości. Cóż trzeba przyznać, że miejsce wyjątkowe. Nieco zaniedbane ale ma swój urok. Całe masy zieleni w centrum aglomeracji. Po krótkim czasie całkiem zapomina się, że tuż obok znajdują się zadymione miasta :) Ciche zakątki, przyroda, święty spokój, powietrze jakby jakieś takie czystsze i ludzie jakby milsi ;) Polecam!
Teraz słów kilka o wypadkach chodzących po ludziach :P I wyjaśnienie dlaczego inauguracja nie była udana. Cóż, już chyba nigdy nie powiem, że "Romet to całkiem fajny rower"... Dlaczego? Bo zaczął się rozlatywać skubaniec złośliwy! Pierwsza rzecz odpadła po kilku kilometrach, a mianowicie osłonka z korby. Spada łańcuch i nagle słyszę brzęk metalu o asfalt. Mówi się trudno i tak chciałem to dziadostwo zdjąć. Natomiast przy drugiej awarii przeżyłem załamanie nerwowe. Już w parku, przeszło 20 km od domu, łańcuchowi znów było niewygodnie i postanowił sobie zlecieć. Ale żeby było mu raźniej postanowił za sobą pociągnąć napinacz który to z kolei wkręcił się na imprezę z szprychami tylnego koła. Nie był to dobry pomysł bo mocno go tam poobijali. Powykręcał się skubany na wszystkie strony. Słowem: koniec drogi, zostałem bez napędu. A chyba największym upokorzeniem dla rowerzysty jest konieczność wracania do domu samochodem z rowerem w bagażniku :( Wnioski: trzeba zbierać na coś co można z spokojnym sumieniem nazwać rowerem. I to takim który nie dybie na moje życie ;) Amen.
Pogoda za oknem coraz lepsza toteż już od jakiegoś czasu moje myśli krążyły wokół jakiegoś rowerowego wypadu. Aż dziś nareszcie udało się znaleźć czas. Cel wycieczki został obrany taki, a nie inny z przyczyny prozaicznej: mieszkam tutaj już jakiś czas, a właściwie jeszcze nigdy nie miałem okazji dogłębniej się tam pokręcić. A jak się przekonałem miejsca do kręcenia jest tam całkiem sporo i to niezłej jakości. Cóż trzeba przyznać, że miejsce wyjątkowe. Nieco zaniedbane ale ma swój urok. Całe masy zieleni w centrum aglomeracji. Po krótkim czasie całkiem zapomina się, że tuż obok znajdują się zadymione miasta :) Ciche zakątki, przyroda, święty spokój, powietrze jakby jakieś takie czystsze i ludzie jakby milsi ;) Polecam!
Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku© marshall
Teraz słów kilka o wypadkach chodzących po ludziach :P I wyjaśnienie dlaczego inauguracja nie była udana. Cóż, już chyba nigdy nie powiem, że "Romet to całkiem fajny rower"... Dlaczego? Bo zaczął się rozlatywać skubaniec złośliwy! Pierwsza rzecz odpadła po kilku kilometrach, a mianowicie osłonka z korby. Spada łańcuch i nagle słyszę brzęk metalu o asfalt. Mówi się trudno i tak chciałem to dziadostwo zdjąć. Natomiast przy drugiej awarii przeżyłem załamanie nerwowe. Już w parku, przeszło 20 km od domu, łańcuchowi znów było niewygodnie i postanowił sobie zlecieć. Ale żeby było mu raźniej postanowił za sobą pociągnąć napinacz który to z kolei wkręcił się na imprezę z szprychami tylnego koła. Nie był to dobry pomysł bo mocno go tam poobijali. Powykręcał się skubany na wszystkie strony. Słowem: koniec drogi, zostałem bez napędu. A chyba największym upokorzeniem dla rowerzysty jest konieczność wracania do domu samochodem z rowerem w bagażniku :( Wnioski: trzeba zbierać na coś co można z spokojnym sumieniem nazwać rowerem. I to takim który nie dybie na moje życie ;) Amen.
Dom-Bykowina-Dom Na kurs prawka i
Środa, 9 lipca 2008 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 14.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:35 | km/h: | 24.74 |
Pr. maks.: | 48.30 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dom-Bykowina-Dom
Na kurs prawka i z powrotem. Nic ciekawego właściwie to jeden długi stromy podjazd i jeden długi stromy zjazd ^^ Fotek brak :P Vmax 48,3km/h
Na kurs prawka i z powrotem. Nic ciekawego właściwie to jeden długi stromy podjazd i jeden długi stromy zjazd ^^ Fotek brak :P Vmax 48,3km/h
Trasa ta co ostatnio ale rozszerzona.
Wtorek, 24 czerwca 2008 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 50.17 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:38 | km/h: | 19.05 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa ta co ostatnio ale rozszerzona. Pogoda całkiem niezła więc nie można było okazji zmarnować. Zawsze ciekawiło mnie co też znajduje się w lesie w pobliżu Gliwic, który to charakteryzuje się niezwykle regularnymi kształtami weń wyciętymi. Trochę to przypomina kręgi zbożowe, te od UFO takie ;). Odkąd zobaczyłem to na zumi nie dawało mi to spokoju. Teraz już wiem co tam jest. Poligon... Cóż nieświadomy tego i widząc otwartą bramę stwierdziłem że na pewno można tamtędy jechać. Dał mi w kość ten las. W plątaninie ścieżek trochę pobłądziłem, a żeby jeszcze bardziej mnie dobić kiedy wreszcie usłyszałem szum samochodów i zobaczyłem w oddali normalną drogę, kiedy ochoczo popędziłem w tamtą stronę przed moimi oczyma wyłonił się mrożący krew w żyłach widok:
Tak... zamknięta. Górą ciężko bo i jak tu rower przerzucić. Po bokach drut kolczasty więc dupa. Całe szczęście, że w jednym miejscu grunt był niżej więc udało mi się jakoś przejść pod płotem :) Po tych przygodach poligonowych mogłem już pojechać dalej. Chciałem przy okazji zahaczyć o Pyskowice, w lipcu ma tam być Dybuk Festiwal na którym wystąpi świetny zespół Żywiołak. Toteż chciałem zrobić wcześniejszy rekonesans i takie tam. Ale jak to mam w zwyczaju pojechałem w lewo zamiast w prawo, a kiedy się zorientowałem nie było już po co zawracać. Cóż, i tak już było późno ;) Niżej śluza na Kanale Gliwickim w Łabędach. W tle zabudowania portowe.
I z drugiej strony :)
Potem jako się rzekło do domu. Pod koniec to już była istna masakra. Zaczęły mnie skurcze w udach chwytać :/ Ale trochę samozaparcia i dotarłem do domu. No i nie można zapomnieć, że pierwsze 50km ^^ No dobra przyznaję się, ostatnie 300 metrów przejechałem kręcąc kółka na parkingu przed blokiem :P
Na koniec Plac Wolności w Zabrzu o zachodzie słońca:
Dwie dziurki w nosie i skończyło się :P Do następnego.
Tak... zamknięta. Górą ciężko bo i jak tu rower przerzucić. Po bokach drut kolczasty więc dupa. Całe szczęście, że w jednym miejscu grunt był niżej więc udało mi się jakoś przejść pod płotem :) Po tych przygodach poligonowych mogłem już pojechać dalej. Chciałem przy okazji zahaczyć o Pyskowice, w lipcu ma tam być Dybuk Festiwal na którym wystąpi świetny zespół Żywiołak. Toteż chciałem zrobić wcześniejszy rekonesans i takie tam. Ale jak to mam w zwyczaju pojechałem w lewo zamiast w prawo, a kiedy się zorientowałem nie było już po co zawracać. Cóż, i tak już było późno ;) Niżej śluza na Kanale Gliwickim w Łabędach. W tle zabudowania portowe.
I z drugiej strony :)
Potem jako się rzekło do domu. Pod koniec to już była istna masakra. Zaczęły mnie skurcze w udach chwytać :/ Ale trochę samozaparcia i dotarłem do domu. No i nie można zapomnieć, że pierwsze 50km ^^ No dobra przyznaję się, ostatnie 300 metrów przejechałem kręcąc kółka na parkingu przed blokiem :P
Na koniec Plac Wolności w Zabrzu o zachodzie słońca:
Dwie dziurki w nosie i skończyło się :P Do następnego.
Wymęczone 35 km. Dom - Ruda -
Środa, 18 czerwca 2008 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 35.21 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 01:49 | km/h: | 19.38 |
Pr. maks.: | 49.10 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wymęczone 35 km. Dom - Ruda - Biskupice - Tarnopolską w stronę Mikulczyc - Maciejów - ścieżką rowerową w stronę Gliwic - Mikulczyce - i do domu przez Zabrze centrum ;) Vmax=49,1 km/h :]
W miarę ciepło więc wyrwałem się żeby pojeździć. Trasa obierana głównie na chybił-trafił, ale kiedy trzeba było wracać skorzystałem z pomocy GPSa (pomny ostatnich doświadczeń stwierdziłem, że lepiej wiedzieć gdzie się jest i go zabrałem z sobą). W miarę fajnie się zapylało chociaż w lesie w paru miejscach musiałem rower poprowadzić żeby przedrzeć się przez błotniste fragmenty (i tak się zresztą uwaliłem, ale mi tam mydło niestraszne, tam po prostu istniało ryzyko utknięcia na środku kałuży ;) ). Za to ostatnie kilometry to już była katorga. Ogólnie jestem zadowolony ale mimo wszystko fajnie byłoby pojeździć z kimś, a nie solo... Niestety w pobliżu brak chętnych.
Wnioski z wycieczki:
*zabierać więcej wody,
*jak się jeździ po wybojach to później pośladki bolą ;)
*mam radykalnie odmienne wyobrażenie na temat wybierania "trasy ekonomicznej" od twórców mojego GPSa
*rowerowanie jest fajne :D
W miarę ciepło więc wyrwałem się żeby pojeździć. Trasa obierana głównie na chybił-trafił, ale kiedy trzeba było wracać skorzystałem z pomocy GPSa (pomny ostatnich doświadczeń stwierdziłem, że lepiej wiedzieć gdzie się jest i go zabrałem z sobą). W miarę fajnie się zapylało chociaż w lesie w paru miejscach musiałem rower poprowadzić żeby przedrzeć się przez błotniste fragmenty (i tak się zresztą uwaliłem, ale mi tam mydło niestraszne, tam po prostu istniało ryzyko utknięcia na środku kałuży ;) ). Za to ostatnie kilometry to już była katorga. Ogólnie jestem zadowolony ale mimo wszystko fajnie byłoby pojeździć z kimś, a nie solo... Niestety w pobliżu brak chętnych.
Wnioski z wycieczki:
*zabierać więcej wody,
*jak się jeździ po wybojach to później pośladki bolą ;)
*mam radykalnie odmienne wyobrażenie na temat wybierania "trasy ekonomicznej" od twórców mojego GPSa
*rowerowanie jest fajne :D
W planach była powtórka
Czwartek, 5 czerwca 2008 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 25.66 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:08 | km/h: | 22.64 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
W planach była powtórka z wczoraj, bo musiałem jeszcze odebrać dokumentację medyczną. Ale jakoś się tak złożyło, że w drodze powrotnej trochę zmodyfikowałem trasę i postanowiłem przetestować do jakiej prędkości jestem w stanie się rozpędzić na pobliskiej stromiźnie ^^ Gdy już zjechałem uświadomiłem sobie, że teraz trzeba pod tą górę wjechać. Nie uśmiechało mi się to zbytnio więc popedałowałem dalej przed siebie w losowym kierunku. Po drodze m.in. dowiedziałem się że da się jeździć szosą w terenie (choć nie polecam) i ogródki działkowe lepiej omijać szerokim łukiem bo rozkład alejek zazwyczaj przypomina labirynt. A rower z racji swoich szosowych zapędów przyciąga uwagę przechodniów ^^ Ciekawe ilu z nich domyśla się, że to co właśnie śmigło obok to zwykły romet.
Pogoda w sam raz, ani za ciepło, ani zbyt chłodno. Tylko wiatr czasami przeszkadzał ale da się przeżyć. Tempo na odcinku dom-szkoła raczej ostre (śpieszyłem się ;) ), a potem już rekreacyjnie, nieprzemęczając się. Ogólnie jeździło się fajnie, nogi aż same rwą się do pedałowania więc najchętniej jeszcze bym się gdzieś przejechał :)
I na koniec:
Kolarz w swoim naturalnym środowisku...
...znajduje się w siódmym niebie :)
Pogoda w sam raz, ani za ciepło, ani zbyt chłodno. Tylko wiatr czasami przeszkadzał ale da się przeżyć. Tempo na odcinku dom-szkoła raczej ostre (śpieszyłem się ;) ), a potem już rekreacyjnie, nieprzemęczając się. Ogólnie jeździło się fajnie, nogi aż same rwą się do pedałowania więc najchętniej jeszcze bym się gdzieś przejechał :)
I na koniec:
Kolarz w swoim naturalnym środowisku...
...znajduje się w siódmym niebie :)
Trasa dom-szkoła-dom. Co prawda
Środa, 4 czerwca 2008 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 13.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:29 | km/h: | 26.90 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa dom-szkoła-dom. Co prawda ja już mam wakacje ale miałem jeszcze coś do załatwienia ;) No i przy okazji wypróbowałem moją pseudoszose ^^ Wczoraj doprowadziłem ją ostatecznie do stanu używalności, na szczęście udało mi się kupić manetkę. Jeździ się znośnie. Jest stosunkowo lekka i łatwo się rozpędza. Ale najważniejsze, że daje ogromną radochę z pedałowania ^^