Wpisy archiwalne w kategorii
Outdoor
Dystans całkowity: | 970.31 km (w terenie 97.00 km; 10.00%) |
Czas w ruchu: | 44:34 |
Średnia prędkość: | 21.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.60 km/h |
Suma podjazdów: | 2315 m |
Suma kalorii: | 11416 kcal |
Liczba aktywności: | 30 |
Średnio na aktywność: | 32.34 km i 1h 29m |
Więcej statystyk |
Dom-Bykowina-Dom Na kurs prawka i
Środa, 9 lipca 2008 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 14.43 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:35 | km/h: | 24.74 |
Pr. maks.: | 48.30 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dom-Bykowina-Dom
Na kurs prawka i z powrotem. Nic ciekawego właściwie to jeden długi stromy podjazd i jeden długi stromy zjazd ^^ Fotek brak :P Vmax 48,3km/h
Na kurs prawka i z powrotem. Nic ciekawego właściwie to jeden długi stromy podjazd i jeden długi stromy zjazd ^^ Fotek brak :P Vmax 48,3km/h
Trasa ta co ostatnio ale rozszerzona.
Wtorek, 24 czerwca 2008 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 50.17 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 02:38 | km/h: | 19.05 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa ta co ostatnio ale rozszerzona. Pogoda całkiem niezła więc nie można było okazji zmarnować. Zawsze ciekawiło mnie co też znajduje się w lesie w pobliżu Gliwic, który to charakteryzuje się niezwykle regularnymi kształtami weń wyciętymi. Trochę to przypomina kręgi zbożowe, te od UFO takie ;). Odkąd zobaczyłem to na zumi nie dawało mi to spokoju. Teraz już wiem co tam jest. Poligon... Cóż nieświadomy tego i widząc otwartą bramę stwierdziłem że na pewno można tamtędy jechać. Dał mi w kość ten las. W plątaninie ścieżek trochę pobłądziłem, a żeby jeszcze bardziej mnie dobić kiedy wreszcie usłyszałem szum samochodów i zobaczyłem w oddali normalną drogę, kiedy ochoczo popędziłem w tamtą stronę przed moimi oczyma wyłonił się mrożący krew w żyłach widok:
Tak... zamknięta. Górą ciężko bo i jak tu rower przerzucić. Po bokach drut kolczasty więc dupa. Całe szczęście, że w jednym miejscu grunt był niżej więc udało mi się jakoś przejść pod płotem :) Po tych przygodach poligonowych mogłem już pojechać dalej. Chciałem przy okazji zahaczyć o Pyskowice, w lipcu ma tam być Dybuk Festiwal na którym wystąpi świetny zespół Żywiołak. Toteż chciałem zrobić wcześniejszy rekonesans i takie tam. Ale jak to mam w zwyczaju pojechałem w lewo zamiast w prawo, a kiedy się zorientowałem nie było już po co zawracać. Cóż, i tak już było późno ;) Niżej śluza na Kanale Gliwickim w Łabędach. W tle zabudowania portowe.
I z drugiej strony :)
Potem jako się rzekło do domu. Pod koniec to już była istna masakra. Zaczęły mnie skurcze w udach chwytać :/ Ale trochę samozaparcia i dotarłem do domu. No i nie można zapomnieć, że pierwsze 50km ^^ No dobra przyznaję się, ostatnie 300 metrów przejechałem kręcąc kółka na parkingu przed blokiem :P
Na koniec Plac Wolności w Zabrzu o zachodzie słońca:
Dwie dziurki w nosie i skończyło się :P Do następnego.
Tak... zamknięta. Górą ciężko bo i jak tu rower przerzucić. Po bokach drut kolczasty więc dupa. Całe szczęście, że w jednym miejscu grunt był niżej więc udało mi się jakoś przejść pod płotem :) Po tych przygodach poligonowych mogłem już pojechać dalej. Chciałem przy okazji zahaczyć o Pyskowice, w lipcu ma tam być Dybuk Festiwal na którym wystąpi świetny zespół Żywiołak. Toteż chciałem zrobić wcześniejszy rekonesans i takie tam. Ale jak to mam w zwyczaju pojechałem w lewo zamiast w prawo, a kiedy się zorientowałem nie było już po co zawracać. Cóż, i tak już było późno ;) Niżej śluza na Kanale Gliwickim w Łabędach. W tle zabudowania portowe.
I z drugiej strony :)
Potem jako się rzekło do domu. Pod koniec to już była istna masakra. Zaczęły mnie skurcze w udach chwytać :/ Ale trochę samozaparcia i dotarłem do domu. No i nie można zapomnieć, że pierwsze 50km ^^ No dobra przyznaję się, ostatnie 300 metrów przejechałem kręcąc kółka na parkingu przed blokiem :P
Na koniec Plac Wolności w Zabrzu o zachodzie słońca:
Dwie dziurki w nosie i skończyło się :P Do następnego.
Wymęczone 35 km. Dom - Ruda -
Środa, 18 czerwca 2008 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 35.21 | Km teren: | 5.00 | Czas: | 01:49 | km/h: | 19.38 |
Pr. maks.: | 49.10 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wymęczone 35 km. Dom - Ruda - Biskupice - Tarnopolską w stronę Mikulczyc - Maciejów - ścieżką rowerową w stronę Gliwic - Mikulczyce - i do domu przez Zabrze centrum ;) Vmax=49,1 km/h :]
W miarę ciepło więc wyrwałem się żeby pojeździć. Trasa obierana głównie na chybił-trafił, ale kiedy trzeba było wracać skorzystałem z pomocy GPSa (pomny ostatnich doświadczeń stwierdziłem, że lepiej wiedzieć gdzie się jest i go zabrałem z sobą). W miarę fajnie się zapylało chociaż w lesie w paru miejscach musiałem rower poprowadzić żeby przedrzeć się przez błotniste fragmenty (i tak się zresztą uwaliłem, ale mi tam mydło niestraszne, tam po prostu istniało ryzyko utknięcia na środku kałuży ;) ). Za to ostatnie kilometry to już była katorga. Ogólnie jestem zadowolony ale mimo wszystko fajnie byłoby pojeździć z kimś, a nie solo... Niestety w pobliżu brak chętnych.
Wnioski z wycieczki:
*zabierać więcej wody,
*jak się jeździ po wybojach to później pośladki bolą ;)
*mam radykalnie odmienne wyobrażenie na temat wybierania "trasy ekonomicznej" od twórców mojego GPSa
*rowerowanie jest fajne :D
W miarę ciepło więc wyrwałem się żeby pojeździć. Trasa obierana głównie na chybił-trafił, ale kiedy trzeba było wracać skorzystałem z pomocy GPSa (pomny ostatnich doświadczeń stwierdziłem, że lepiej wiedzieć gdzie się jest i go zabrałem z sobą). W miarę fajnie się zapylało chociaż w lesie w paru miejscach musiałem rower poprowadzić żeby przedrzeć się przez błotniste fragmenty (i tak się zresztą uwaliłem, ale mi tam mydło niestraszne, tam po prostu istniało ryzyko utknięcia na środku kałuży ;) ). Za to ostatnie kilometry to już była katorga. Ogólnie jestem zadowolony ale mimo wszystko fajnie byłoby pojeździć z kimś, a nie solo... Niestety w pobliżu brak chętnych.
Wnioski z wycieczki:
*zabierać więcej wody,
*jak się jeździ po wybojach to później pośladki bolą ;)
*mam radykalnie odmienne wyobrażenie na temat wybierania "trasy ekonomicznej" od twórców mojego GPSa
*rowerowanie jest fajne :D
Od paru dni szukałem
Piątek, 13 czerwca 2008 Kategoria Outdoor, Peleton
Km: | 22.25 | Km teren: | 10.00 | Czas: | 01:26 | km/h: | 15.52 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Od paru dni szukałem jakiegoś pretekstu żeby się przejechać. Ale coś mi nie po drodze było bo a to coś zimno tak na dworze - pewnie padać będzie, a to właściwie gdzie miałbym pojechać. Na szczęście dzisiaj pretekst się znalazł: brat potrzebował oddać nuty do biblioteki więc tyłki na siodełka i pojechaliśmy. Przy okazji mój rower wzbogacił się o bikstatowe wlepki:
Oczywiście niczego nie załatwiliśmy bo biblioteka była zamknięta :) ale skoro już taki "szmat drogi przejechaliśmy" to czemu nie pojeździć więcej ;)
Podczas tej wycieczki uwidoczniła się różnica między szosówką i góralem. Podczas gdy ja spokojnie i bez wysiłku brałem podjazdy na szosie, mój brat musiał się z nimi biedzić na mniej komfortowym góralu. Zresztą różnica w zrywie uwidaczniała się nie tylko na podjazdach, toteż często musiałem na brata czekać (oczywiście jako odpowiedzialny i opiekuńczy przedstawiciel starszego rodzeństwa starałem się nie odjeżdżać za daleko celowo; wolniej już się nie dało ;) co zresztą widać po średniej prędkości). Na jednym z takich postojów moim oczom ukazało się coś osobliwego:
...podejdźmy bliżej:
Tak. To hydrant sobie z ziemi wystaje ;) I to tak na poziomie gruntu. Co prawda nie znam się na pożarnictwie ale panowie strażacy w razie potrzeby mieli by pewnie niemały problem aby z tego ustrojstwa skorzystać. Cóż, w pobliżu znajdował się właściwie tylko cmentarz, nieboszczykom pewnie mały nieugaszony pożar by nie przeszkadzał :D
Problemy zaczęły się kiedy trzeba było wrócić do domu. Postanowiliśmy sobie skrócić drogę i pojechać na przełaj. Nie muszę chyba mówić, że szosa w terenie nie sprawuje się najlepiej? W paru miejscach było trzeba rower poprowadzić spory kawał żeby nie uszkodzić widelca, zresztą parę wejść na hałdy "czegoś" też było konieczne. Błądzenie po terenach poprzemysłowych to nie jest najprzyjemniejsza rzecz na świecie. Śmieci, smród itd. Ale nie jest aż tak źle. Jakaś roślinność się tu uchowała :) Przykładem te chabry (to chyba chabry, nie?) których kilka zabraliśmy do domu żeby nie wracać z pustymi rękoma:
I tym optymistycznym akcentem... do następnego :)
Oczywiście niczego nie załatwiliśmy bo biblioteka była zamknięta :) ale skoro już taki "szmat drogi przejechaliśmy" to czemu nie pojeździć więcej ;)
Podczas tej wycieczki uwidoczniła się różnica między szosówką i góralem. Podczas gdy ja spokojnie i bez wysiłku brałem podjazdy na szosie, mój brat musiał się z nimi biedzić na mniej komfortowym góralu. Zresztą różnica w zrywie uwidaczniała się nie tylko na podjazdach, toteż często musiałem na brata czekać (oczywiście jako odpowiedzialny i opiekuńczy przedstawiciel starszego rodzeństwa starałem się nie odjeżdżać za daleko celowo; wolniej już się nie dało ;) co zresztą widać po średniej prędkości). Na jednym z takich postojów moim oczom ukazało się coś osobliwego:
...podejdźmy bliżej:
Tak. To hydrant sobie z ziemi wystaje ;) I to tak na poziomie gruntu. Co prawda nie znam się na pożarnictwie ale panowie strażacy w razie potrzeby mieli by pewnie niemały problem aby z tego ustrojstwa skorzystać. Cóż, w pobliżu znajdował się właściwie tylko cmentarz, nieboszczykom pewnie mały nieugaszony pożar by nie przeszkadzał :D
Problemy zaczęły się kiedy trzeba było wrócić do domu. Postanowiliśmy sobie skrócić drogę i pojechać na przełaj. Nie muszę chyba mówić, że szosa w terenie nie sprawuje się najlepiej? W paru miejscach było trzeba rower poprowadzić spory kawał żeby nie uszkodzić widelca, zresztą parę wejść na hałdy "czegoś" też było konieczne. Błądzenie po terenach poprzemysłowych to nie jest najprzyjemniejsza rzecz na świecie. Śmieci, smród itd. Ale nie jest aż tak źle. Jakaś roślinność się tu uchowała :) Przykładem te chabry (to chyba chabry, nie?) których kilka zabraliśmy do domu żeby nie wracać z pustymi rękoma:
I tym optymistycznym akcentem... do następnego :)
W planach była powtórka
Czwartek, 5 czerwca 2008 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 25.66 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:08 | km/h: | 22.64 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
W planach była powtórka z wczoraj, bo musiałem jeszcze odebrać dokumentację medyczną. Ale jakoś się tak złożyło, że w drodze powrotnej trochę zmodyfikowałem trasę i postanowiłem przetestować do jakiej prędkości jestem w stanie się rozpędzić na pobliskiej stromiźnie ^^ Gdy już zjechałem uświadomiłem sobie, że teraz trzeba pod tą górę wjechać. Nie uśmiechało mi się to zbytnio więc popedałowałem dalej przed siebie w losowym kierunku. Po drodze m.in. dowiedziałem się że da się jeździć szosą w terenie (choć nie polecam) i ogródki działkowe lepiej omijać szerokim łukiem bo rozkład alejek zazwyczaj przypomina labirynt. A rower z racji swoich szosowych zapędów przyciąga uwagę przechodniów ^^ Ciekawe ilu z nich domyśla się, że to co właśnie śmigło obok to zwykły romet.
Pogoda w sam raz, ani za ciepło, ani zbyt chłodno. Tylko wiatr czasami przeszkadzał ale da się przeżyć. Tempo na odcinku dom-szkoła raczej ostre (śpieszyłem się ;) ), a potem już rekreacyjnie, nieprzemęczając się. Ogólnie jeździło się fajnie, nogi aż same rwą się do pedałowania więc najchętniej jeszcze bym się gdzieś przejechał :)
I na koniec:
Kolarz w swoim naturalnym środowisku...
...znajduje się w siódmym niebie :)
Pogoda w sam raz, ani za ciepło, ani zbyt chłodno. Tylko wiatr czasami przeszkadzał ale da się przeżyć. Tempo na odcinku dom-szkoła raczej ostre (śpieszyłem się ;) ), a potem już rekreacyjnie, nieprzemęczając się. Ogólnie jeździło się fajnie, nogi aż same rwą się do pedałowania więc najchętniej jeszcze bym się gdzieś przejechał :)
I na koniec:
Kolarz w swoim naturalnym środowisku...
...znajduje się w siódmym niebie :)
Trasa dom-szkoła-dom. Co prawda
Środa, 4 czerwca 2008 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 13.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:29 | km/h: | 26.90 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Romet Mistral | Aktywność: Jazda na rowerze |
Trasa dom-szkoła-dom. Co prawda ja już mam wakacje ale miałem jeszcze coś do załatwienia ;) No i przy okazji wypróbowałem moją pseudoszose ^^ Wczoraj doprowadziłem ją ostatecznie do stanu używalności, na szczęście udało mi się kupić manetkę. Jeździ się znośnie. Jest stosunkowo lekka i łatwo się rozpędza. Ale najważniejsze, że daje ogromną radochę z pedałowania ^^
Inauguracja sezonu w terenie
Czwartek, 1 maja 2008 Kategoria Outdoor, Peleton
Km: | 21.00 | Km teren: | 17.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 21.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Inauguracja sezonu w terenie dosyć niespodziewana. Ale skoro już kumple dzwonią to ani nie najlepsza pogoda ani brak sprawnego roweru nie jest dla mnie przeszkodą ;) Po wymianie dętki i zastosowaniu prowizorycznej blokady manetki przedniej przerzutki (edycja limitowana, z zastosowaniem akurat będącego pod ręką bandaża elastycznego) można było pedałować.
Trasa wybrana spontanicznie. Przez "inkubator", trochę po drogach, później zwiedziliśmy sobie jakiś tam bunkier i przetestowaliśmy nieczynny jeszcze odcinek DTŚ ;) Na koniec postanowiliśmy coś wszamać, a jako że w McDonald's kolejka długa więc podjechaliśmy do okienka dla samochodów ^^
Wycieczka udana. Oczywiście jak zwykle mam ręce poobdzierane od gripa ale fajnie jest znów poczuć to przyjemne wyeksploatowanie w nogach :) Niżej z grubsza nakreślona pętelka jaką zrobiliśmy.
Trasa wybrana spontanicznie. Przez "inkubator", trochę po drogach, później zwiedziliśmy sobie jakiś tam bunkier i przetestowaliśmy nieczynny jeszcze odcinek DTŚ ;) Na koniec postanowiliśmy coś wszamać, a jako że w McDonald's kolejka długa więc podjechaliśmy do okienka dla samochodów ^^
Wycieczka udana. Oczywiście jak zwykle mam ręce poobdzierane od gripa ale fajnie jest znów poczuć to przyjemne wyeksploatowanie w nogach :) Niżej z grubsza nakreślona pętelka jaką zrobiliśmy.
Pierwsza wycieczka w maju,
Poniedziałek, 7 maja 2007 Kategoria Outdoor, Peleton
Km: | 30.66 | Km teren: | 1.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 19.36 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pierwsza wycieczka w maju, trochę dłuższa, na zakończenie długiego weekendu. Właściwie ta trasa miała być pokonana kilka dni temu ale po stawieniu się na miejsce spotkania niefortunnie postanowiłem dopompować trochę powietrza do tylnej opony. Nie do końca sprawną pompką... No i wentyl się rozleciał co zmusiło mnie do powrotu do domu. Ale co się odwlecze. Całkiem ciepło chociaż słońce za chmurami. Wiatr nieznaczny, raczej nie przeszkadzał w jeździe. Trasa niezbyt skomplikowana Zabrze-Chudów. Właściwie nie ma o czym opowiadać. W drodze powrotnej dały mi się we znaki mięśnie nóg i nie do końca sprawny sprzęt ;) No cóż trzeba będzie jeszcze popracować nad kondycją. Ale ogólnie można zaliczyć wyjazd do udanych.
Wytężając wzrok dzielny wojownik
Sobota, 21 kwietnia 2007 Kategoria Outdoor, Peleton
Km: | 16.08 | Km teren: | 13.00 | Czas: | 00:55 | km/h: | 17.54 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wytężając wzrok dzielny wojownik schodzi po nadgryzionych przez ząb czasu kamiennych schodach... Zakrywa rękawem nos uderzony stęchłym powietrzem lochu. Odnajduje wrota, niestety dostępu do tego co znajduje się za nimi chroni magiczna kłódka z wyrytymi runami. Bohater wie iż napis głosi "GERDA" co wskazuje na to iż była kuta przez krasnoludy z dalekiej słowianni. Na szczęście w jego kieszeni leży klucz. W niedługim czasie słychać szczęknięcie zamka wskazujące iż klucz był właściwy (w przeciwnym wypadku zostały by z niego tylko dymiące sandały ;) ). Jego oczom ukazuje się...
Tak to sobotnie popołudnie pora pojeździć :) Ruszam spod domu i jadę po kolegę. Silny wiatr trochę przeszkadza. Jedziemy do kolektury (wiwat totolotek :D) i na kompresor. A potem już na pola. Przenosimy rowery przez jakieś bajorko pod mostem kolejowym, dojeżdżamy na hałdę ale z powodu panującej tam atmosfery (szczerze mówiąc to po prostu tam śmierdziało :P) szybko się zmywamy. Ale przedtem zrobiłem kilka zdjęć :) Niestety rozmiary raczej ikonkowe bo robione komórką...
Potem właściwie nic ciekawego, na zachód po asfalcie i z powrotem. W międzyczasie wyskok do Lidla po coś do picia, a potem do domu. Poniżej mapka z zaznaczoną mniej-więcej trasą. Oczywiście w M$ Paint :)
Tak to sobotnie popołudnie pora pojeździć :) Ruszam spod domu i jadę po kolegę. Silny wiatr trochę przeszkadza. Jedziemy do kolektury (wiwat totolotek :D) i na kompresor. A potem już na pola. Przenosimy rowery przez jakieś bajorko pod mostem kolejowym, dojeżdżamy na hałdę ale z powodu panującej tam atmosfery (szczerze mówiąc to po prostu tam śmierdziało :P) szybko się zmywamy. Ale przedtem zrobiłem kilka zdjęć :) Niestety rozmiary raczej ikonkowe bo robione komórką...
Potem właściwie nic ciekawego, na zachód po asfalcie i z powrotem. W międzyczasie wyskok do Lidla po coś do picia, a potem do domu. Poniżej mapka z zaznaczoną mniej-więcej trasą. Oczywiście w M$ Paint :)
Jako że niedziela słoneczna
Niedziela, 15 kwietnia 2007 Kategoria Outdoor, Ucieczka
Km: | 10.35 | Km teren: | 7.00 | Czas: | 00:48 | km/h: | 12.94 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jako że niedziela słoneczna pora zainaugurować sezon 2007 :] Trasa krótka, relaksacyjna, po znanych terenach. Trochę po asfalcie, trochę po polach. Niestety mój rower nie nadaje się jeszcze do użytku więc wyciągnąłem pseudogórala brata marki "Chińskishitzsupermarketu". Ale da się jeździć :) Miło było rozruszać zastałe po zimie stawy i porozciągać trochę mięśnie. Niestety jak zwykle bolą mnie dłonie... Ale czego się nie robi dla haustu świeżego powietrza ;)